Obserwatorzy

sobota, 6 czerwca 2015

Kobieta zmienną jest...

Były lalki z fryzurą jak klopsiki, teraz czas na lale, które można wyczesać po swojemu.
Kłaczek przy kłaczku, każdy nawlekany osobno na igłę i miejsce po miejscu wiązany na supełek.
Ile godzin? Nie liczyłam, ale dłuuugo to trwało. Warto jednak było. Tylko paluchy teraz troszku bolą ;)


Na specjalne życzenie lala ubrana w ogrodniczki i T-shirt w zestawieniu szaro-miętowym. Ubranka oczywiście można ściągnąć, broszkę odpiąć no i te włosy czesać i czesać i czesać ;)







Paluchom daję dzisiaj odpocząć, ale gardło jadę eksploatować na imprezie jubileuszowej Zespołu Pieśni i Tańca Wałbrzych. Mam nadzieję, że nie zasnę oparta głową o mikrofon :P
Miłego weekendu
Wasza A.

czwartek, 4 czerwca 2015

Grillujący działkowiec

Poświętowali my, podziałkowali i pogrillowali...
Zalatuję wędzonką nie mniej intensywnie, niż ta dzisiejsza kiełbasa.
Nie wiem czy najadłam się bardziej drogą tradycyjną, czy może oczami, bo sam widok zastawionego stołu wywołuje u mnie uczucie sytości, a w następnej kolejności nagłe ciągnięcie powiek w dół.
Słabo nadaję się do biesiadowania. No chyba, że biesiada towarzyszy potupajce i można wyskakać to, co się skonsumiło...
Działka, czyli ogródek działkowy rodziców należała kiedyś do dziadka Stefana. Już jako mały srajdek latałam po niej układając namiętnie bukiety z samych łebków tulipanów, którym daleko jeszcze było do chwili rozkwitu, albo obrywałam zielone jeszcze porzeczki z krzaczków. Oj dostało się czasem za te zielopuchy po pazurach. Profilaktycznie więc słysząc pytanie dziadkowe : "Co tam Aniu masz w rączkach?", łapy chowałam za plecy i w długą :)
Teraz ogródkiem zajmują się rodzice wykonując tam naprawdę kawał konkretnej roboty. Nie bywam tam często, bo moja allergija mnie dobija i nadmiar kwiatowego pyłku wygrywa w starciu z pigułami nawet. Co dziwne na wsi mogę wdychać wszystko jak leci, nawet kurz z układanego w stodole siana. W mieście chyba te pyłki jakieś bardziej agresywne mamy...
Dzisiaj jednak łapiąc chwilę wolnego odwiedziliśmy tę miejską oazę. Wtulając się w krajobraz malowany krzakami róż, piwonii, agrestu i porzeczek aż trudno uwierzyć, że to środek miasta.


Przytargałam do domu bukiet piwonii. które uwielbiam, pęczek botwinki i trochę stokrotek. Czas jutrzejszej, zintensyfikowanej po wolnym dniu pracy twórczej umilony więc będzie zielem na stole i różową zupką :) Fajnie jest mieć taki kawałek gruntu i swoje własne zielopuszki. Nawet jeśli to tylko parę metrów w środku miejskiego wariatkowa...



Kto ma długi weekend niech odpoczywa, ja za parę godzin zasiadam do maszyny. Ktoś czeka z utęsknieniem na swoją lalę, a ja jak zwykle na ostatni dzwonek... ech...

Kwiatowe buziole zasyłam
Wasza A.



środa, 3 czerwca 2015

Gorzka czekolada

Różowo mi było do bólu ostatnio. Różowo odziane myszki i uszka różowe. Świnka też różowa, bo świnki różowe są najładniejsze :). Muszę jednak zmienić nieco kolorystykę, bo już różowe plamki przed oczami mi latają. No chyba, że to z przepracowania...
Czas wzmocnić się nieco gorzką czekoladą ;)




Miśkę ubrałam  w groszki, a pod groszki poszła haleczka z koronki. To w najbliższym czasie ostatnia zabawka ubrana w sweterek. Trzeba zrzucić te ciepłe ciuszki i wskakiwać powolutku w stroje kąpielowe i kiecuszki w kwiatuszki.
Za oknem takie ciepełko, że i nam  coś lekkiego na grzbiecik by się przydało. Jutro planuję zatem lekko odziana legnąć się na leżaku i cieszyć dobrym towarzystwem. Czas na malutki reset.
A Wy co planujecie na najbliższe dni?Wyjazdowo, czy stacjonarnie?
Co byście nie planowali, słonka Wam życzę na długi weekend i miłej chwili odpoczynku.

Pozdrawiam gorąco i wszystkim bez wyjątku dziękuję za Waszą obecność

A.

wtorek, 2 czerwca 2015

Świństewko w odcieniu fuksji

Tak się namyszowałam ostatnio, że czas chyba odpocząć nieco od tych wielkich uszu.
Na szczęście znalazłam dzisiaj w koszyku z ciałkami do ubrania ostatnią świnkę. Ubrałam, odpicowałam i już gotowa do drogi :)



Świnka gotowa, a ja wcale... Zaraz pod dom podjedzie transport do Wrocławia, lecę do Dominikańskiej po wstążeczki :)
Uciekam zatem coś na grzbiecik zarzucić i włos ogarnąć, bo straszę...

Miłego wieczorku
Wasza A.

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Dziecko wewnętrzne

Choćby nie wiem ile siwych włosów na Waszych głowach było nigdy, ale to przenigdy nie zabijajcie wewnętrznego dziecka w sobie.
Wszystkiego najsłodszego dzieciakowego życzę z okazji Dnia Dziecka.
Dzisiaj dyspenza na czekoladę, cukierki, wafelki i ciasteczka :P
No i niech w cycki idzie  jak zawsze :D


Ściskam
Wasza A.